Po trzech miesiącach od ostatniego posta -wcale nie jest lżej, chyba nawet jeszcze ciężej...
Komornik "siedzi już na mojej pensji, na koncie firmowym Kasi i na emeryturze Ewy; tylko patrzeć jak będą nas eksmitować z domu. Do życia mamy 840zł z mojej pensji i 840zł z emerytury Ewy. Zaciskamy pasa! Nie zapłaciłem podatku od posesji, nie płacę należności za wodę i ogrzewanie, nie płacę za telewizję cyfrową. Wystarcza tylko na energię elektryczną i jedzenie...
Zachowujemy pogodę ducha wierząc w to, że siła wyższa nie da nam zginąć Gdzie tylko mogę -czynię dobrze wierząc, że dobro wróci do mnie zwielokrotnione.
Jestem wdzięczny mojej sile wyższej za dobrą żonę, dobrych chłopców, i trochę dobrych ludzi wokół nas; jestem wdzięczny za zdrowie jakiego niejeden w moim wieku mógłby sobie życzyć...
Próbowałem ratować naszą sytuację materialną szukając dodatkowego zajęcia. Byłem w Szwecji na zbiorze runa leśnego, zaprosiła nas(we czterech) Polka zamężna ze Szwedem. Ta pani Krysia miała skup owoców leśnych; oprócz nas zaprosiła jeszcze 40 innych osób oraz 200 azjatów. W rezultacie -po czterech dniach nie było co zbierać. O której byśmy nie pojechali do lasu - tam już byli azjaci. Zarobiliśmy we czterech ledwo na powrót. W dodatku w drodze powrotnej zasnąłem i "obtarłem" chryslera o barierki rozdzielające.Do domu wróciliśmy, ale chrysler wymaga remontu, na który nie mam środków, więc stoi na podwórku i rdzewieje.
Obecnie szukam jakiejś innej pracy za granicą(za granicą dlatego, żeby "opłaciło" mi się wziąć urlop bezpłatny), żeby dorobić na spłatę dlugów, ale nie jest to takie proste - nikt mnie nie chce, bo mam już 62 lata.
Mimo wszystko nie tracę pogody ducha.
Jeśli ktoś to przeczyta i chciałby mi pomóc, to ja nie proszę o "rybę" tylko o "wędkę"; mam zdrowie i mogę zapracować!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz