czwartek, 13 stycznia 2011

Coś mi wyrwano...

Już po pogrzebie. Była najbliższa rodzina i trochę dalsza, były Legiony Maryi, do których ostatnio uczęszczała moja mama, byli sąsiedzi, i byli moi koledzy z pracy. Tego ostatniego się nie spodziewałem, a tu: prezes dał auto i przyjechało dziesięć osób z mojej firmy.  Jestem tym wzruszony -tak mnie lubią?! Fajnie!
Nie ma już telefonów od mamy z pretensjami, że zabrałem jej okulary, albo że nie zostawiłem pieniędzy na gaz... Brakuje mi tego; czuję się tak, jakby mi ktoś coś ze środka wyrwał... Nie ma już nikogo, kto kochałby mnie bezwarunkowo,  -no chyba, że psy: -Oskar i Luna -one zawsze  -ledwo przestąpię próg domu -przybiegają witać się ze mną... Kolej teraz na miłość bezwarunkową w moim wykonaniu -do moich dzieci.
Ktoś powiedział: kochajcie ludzi -tak prędko odchodzą... . Teraz rozumię to w całej rozciągłości.
Wczoraj byłem na grupie AA w Hańsku, powiedziałem co mnie spotkało -wszyscy mi współczuli, -to są prawdziwi przyjaciele. Powtórzę (do czytających): -kochajcie ludzi! -tak prędko odchodzą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz