czwartek, 6 stycznia 2011

Jak piłem

Gdy już zacząłem grać w zespole i zarabiać pieniądze mogłem pić do woli. Oczywiście -nie wszystko wtedy przepijałem, chciałem pomagać mamusi w utrzymaniu domu, ale ona nie chciała ode mnie pieniędzy, zaproponowała abym kupował sobie ubrania; i tak było -kupiłem sobie wtedy spodnie, kurtkę, buty i parę innych drobiazgów. Ubierałem się trochę lepiej, ale nie pomyślałem wtedy o pozbyciu się kompleksów i nie powstrzymało mnie to od picia. Pewnego razu, z kolegą z klasy pojechaliśmy do Puław, aby poderwać jakieś dziewczyny i zabawić się. Żałośnie to się skończyło -kupiliśmy sobie wtedy półtora litra cytrynówki mając nadzieję, że dziewczyny też zechcą z nami wypić, a dziewczyny oczekiwały od nas czegoś innego -że weźmiemy się do "roboty". "Urżnęliśmy się wtedy dokumentnie  i tyle miały z nas pociechy, a my   -na drugi dzień kaca i nie spełnione nadzieje na "ciupcianie". W podobny sposób kończyły się wszelkie moje przedsięwzięcia. Po ukończeniu technikum zdawałem na studia na politechnikę lubelską -wtedy to była jeszcze Wyższa Szkoła Inżynierska. Poprzedniego dnia popiłem, więc dla kurażu przed egzaminem wypiłem kielicha. Pan egzaminator, gdy tylko otworzyłem usta podziękował mi. Rok stracony, więc poszedłem do pracy do puławskich "Azotów". Tam dostałem mieszkanie w przyspieszonym tempie, ożeniłem się i dopiero mogłem "być dorosłym" i...-pić, pić, pić. Wtedy jeszcze nie piłem nagminnie -zawsze była jakaś okazja -a to imieniny, a to urodziny, a to wesele kolegi..., dużo, dużo było okazji do wypicia. Miałem już wtedy palimpsesty, ale zawsze wracałem do domu; nie zdarzało mi się wtedy nie wrócić na noc do domu, i tym się szczyciłem, bo moim kolegom od kieliszka to się zdarzało. Pewnego razu z wesela Cześka (mojego kolegi z pracy) wróciłem w samych skarpetkach, bo weselnicy nie chcieli mnie wypuścić. Wyszedłem, więc tylko się przewietrzyć... . Już wtedy czułem, że z moim piciem  "jest coś nie tak", bo nie umiałem dotrzymać obietnicy danej żonie(obietnicy, że nie będę tak pił). Z wypłaty przepijałem coraz więcej pieniędzy -coraz mniej oddawałem na utrzymanie domu. Zdarzało się wtedy, że gdy w dzień wypłaty wróciłem do domu pijany, żona sama z moich kieszeni "odbierała" sobie resztki wypłaty, więc przy następnej wypłacie -żeby mieć na następny dzień coś na kaca- chowałem pieniądze. Bywało potem nieraz tak, że nie mogłem tych schowanych pieniędzy znaleźć. Niejednokrotnie później znajdowałem te pieniądze po pół roku czasu. W najróżniejszych miejscach -a to w miseczce żyrandola, a to w lodówce pod zamrażalnikiem...  . Kochałem wtedy moich bliskich  -miałem żonę i córkę, zdawałem sobie sprawę, że ich krzywdzę, ale nie umiałem przestać pić.
Po pięciu latach życia w Puławach, po naradzie z żoną (oczywiście -nad moim piciem), myśląc, że zmiana środowiska pomoże mi mniej pić i przepijać - zdecydowaliśmy przenieść się do Włodawy -rodzinnego miasta mojej żony. Uruchomiono tam właśnie duży zakład przemysłowy, w którym mieliśmy nadzieję znaleźć pracę. I tak się stało z pomocą teściowej; załatwiła córce pracę, a ja również miesiąc później zatrudniłem się we włodawskiej garbarni. Byłem pełen optymizmu: tu nie będę miał kolegów do kieliszka, więc będę mniej pił, będę pił tak, jak normalny człowiek. Jeszcze o tym nie wiedziałem, ale myliłem się ogromnie! cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz